Za nami Święto Środka Jesieni. Odbywa się ono według kalendarza księżycowego. W noc gdy Księżyc jest w pełni Chińczycy siadają do uroczystej kolacji, patrzą na Księżyc, myślą o swoich bliskich, którzy nie mogą być z nimi i jedzą tradycyjne ciasteczka księżycowe. Poprzez patrzenie na Księżyc i jedzenie ciastek, bliscy z różnych zakątków Chin lub nawet Świata łączą się ze sobą. Niestety nikt nas nie zaprosił na takie świętowanie więc nie znamy szczegółów, wiemy tylko tyle co nam mówili nauczyciele.
Mimo, że nie bardzo wiedzieliśmy jak świętować to kupiliśmy sobie na spróbowanie dwa ciasteczka księżycowe (które widać poniżej) i łączyliśmy się z Wami poprzez patrzenie na Księżyc 🙂 Szkoda, że u Was akurat wtedy był dzień :P, więc chyba trochę tego Chińczycy nie dopracowali ;). W każdym razie okazuje się, że idea Święta Środka Jesieni ma bardzo dobre zastosowanie u obcokrajowców, którzy przecież strasznie tęsknią za swoimi domami.
Jeśli chodzi o ciasteczka, to my próbowaliśmy takich ze słodkim nadzieniem (jedno było z melonowym, drugie o niezidentyfikowanym smaku, ale wiadomo że miało takie ususzone słodkie żółtko jajka w sobie), ale jest ich masa różnych rodzajów. Dzielą się na słodkie, słone i lodowe (te lodowe to oczywiście najnowocześniejszy wynalazek, niestety tylko o nich słyszeliśmy, nie próbowaliśmy). Nam osobiście dosyć smakowały, ale bez przesady (Tadeuszowi bardziej niż mi). Dziwi nas jednak całe szaleństwo związane z tymi ciasteczkami. Jedzenie w Chinach jest bardzo tanie, jednak ciasteczka księżycowe są chyba poza ramami tej zasady. Jedna sztuka to około 9 yuanów (są też tańsze, tyle że mniejsze, ale są również o wiele droższe). My kupiliśmy dwa na spróbowanie, więc w sumie ciasteczka nie nadwyrężyły naszego portfela, ale słyszeliśmy, że Chińczycy kupują je masami, w takich ładnych opakowaniach. Kolega z mojej grupy (Argentyńczyk) mówił mi, że gdy Chińczycy chcą się komuś za coś odwdzięczyć lub czują się wobec kogoś zobowiązani, to kupują mu takie prezenty. Jemu jakaś Chinka chciała wręczyć opakowanie ciasteczek księżycowych warte 600 yuanów (czyli prawie 300 złotych). Wygląda na to, że Chińczycy cały rok tak ciężko pracują bez wytchnienia, aby wszystko wydać na ciasteczka księżycowe :). Ale tradycja to tradycja.
Ostatecznie Świąt jakoś za bardzo nie odczuliśmy i nasza wiedza z nimi związana opiera się bardziej na zasłyszeniach niż na bezpośrednim doświadczeniu. W sumie jest to normalne, Chińczycy w Polsce pewnie też nie zauważają nic szczególnego podczas Świąt Bożego Narodzenia, bo przecież każda rodzina świętuje w swoim domu.
Oprócz Święta Środka Jesieni było też Święto Narodowe (rocznica powstanie Republiki Ludowej) i przez cały tydzień codziennie słychać było fajerwerki. Ale tylko słuchać, bo Chińczycy nie stosują takich fajerwerków, które rozpryskują się na niebie (chyba tylko na większych uroczystościach).
Podczas dni wolnych od zajęć znaleźliśmy czas (!! wiemy, ze to dziwnie brzmi) na spacer. Nad rzeką i obok ruin murów miasta znaleźliśmy ciekawą promenadę:
Poza tym odnaleźliśmy Mały Murek Chiński. Siostrzeniec Tadeusza, Raduś, gdy zobaczył zdjęcia Wielkiego Muru, bardzo się zafascynował i zlecił nam poszukanie również Małego Murku. Oto on: