Na Zachodzie biblioteka przypomina trochę miejsce święte – nic nie można wnosić, nie można jeść i często też nie jest dozwolone picie. Dlatego strasznie zaskoczyły mnie zasady panujące w chińskiej bibliotece uniwersyteckiej, w której można robić prawie wszystko – wnosić torby, plecaki, kurtki, jedzenie, picie. Przy łazienkach jest również zawsze „rozlewnia wrzątku” – czyli urządzenie umieszcone tradycyjnie w większości miejsc publicznych. W efekcie luźnej polityki stoły do nauki często przypominają chlew. Między książkami i bidonami z wrzątkiem leżą skórki od mandarynek lub papierki po ciasteczkach (chociaż nie zauważyłam żeby wpływało to na stan książek).
W bibliotece panuje względna cisza, lub też „chińska cisza”. Z naszą ciszą nie ma wiele wspólnego, ale jest na tyle wystarczająca, że pozwala Chińczykom stworzyć codziennie środowisko do nauki. Akademiki mają tylko pokoje czterosobowe, więc Chińczycy często wychodzą uczyć się do sal wykładowych (które zawsze są otwarte i dostępne dla studentów) lub właśnie do biblioteki (nawet jeśli nie potrzebują korzystać z książek).
Może właśnie dlatego, że biblioteka jest naturalnym środowiskiem ich życia, to można tam jeść i pić i wejść swobodnie bez większych przygotowań (jak wkładanie torby czy kurtki do szatni). Pod względem jedzenia Chiny są na pewno bardziej humanitarnym krajem niż Polska. W Polsce wiele osób przez cały dzień nic nie je, bo „nie ma czasu”, a raczej nie ma sytuacji odpowiedniej do jedzenia. W Chinach nie ma takiej sytuacji, która by społecznie zabraniała wyjęcia miski ryżu lub przekąsek (może oprócz spotkań biznesowych – ale one często też obejmują wizytę w restauracji). Czy to w bibliotece, czy na zajęciach, czy obsługując klientów w sklepie – jeść można prawie wszędzie i zawsze. Mimo, że jedzenie odbywa się „przy okazji”, to nie ma presji ani stresu, że „ktoś się patrzy” (może oprócz obcokrajowców, ale to Chińczycków nie rusza ;P), albo że ktoś czeka i trzeba się spieszyć. Ma to zapewne związek z tym, że ludzie tutaj żyją i pracują w trochę innym trybie, niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni – mogą być w pracy po kilkanaście godzin dziennie, ale za to w tej pracy zachowują się trochę jak w domu, tzn. jedzą swobodnie, czasem jednocześnie oglądają telewizję albo np. gospodarują sobie chwilę, aby wyjść na moment przed budynek zagrać w badmintona. U nas jest inaczej – praca jest pracą przez 8 godzin, a potem robimy, co chcemy.
Wracając do biblioteki, to ta na naszym kampusie posiada jedno piętro urządzone w stylu chińskim. Poniżej zdjęcia.
W głównym holu znajduje się również cytra guqin oraz fortepian… na którym często ktoś gra (na szczęście gra bardzo ładnie, ale trzeba przyznać, że odwraca to uwagę od nauki i jest całkowitym zaprzeczeniem naszej „ciszy bibliotecznej”).
Ciekawe jest jeszcze to, że jednocześnie można wypożyczyć do 10 książek i to na 2 miesiące!
Poniżej jeszcze zdjęcia z kampusu w słońcu (były zrobione w połowie listopada – nie myślcie, że teraz u nas tak ciepło :P). W tle zdjęcia z różowym kwiatem widnieje budynek biblioteki.