Chodnik w Chinach jest wszystkim, tylko nie przestrzenią dla pieszych. Jak już pisałam, rowerzyści i skuterowcy jeżdżą wszędzie, również po chodnikach (i oczywiście czują się jakby mieli wszędzie pierwszeństwo). Chodnik jest również ulubionym miejscem parkingowym dla zmotoryzowanych. Często cały chodnik się zastawiony rowerami i skuterami, tak że w ogóle nie ma przejścia – trzeba wtedy przedzierać się między szybko jadącymi skuterami po ścieżce rowerowej lub po prostu po ulicy.
Ponadto, na chodnikach ustawia się „handel na kółkach”. Na przykład stoiska z jakąś przekąską lub „warsztaty naprawy”. Można chyba sprzedawać wszystko i ustawić się gdziekolwiek. Trzeba tylko uiścić w urzędzie miasta jakąś miesięczną opłatę.
Zadziwiająca jest kompaktowość Chińczyków. Wielokrotnie na ulicy widzieliśmy „rower z przyczepą” (czyli rower, który z tyłu ma rozszerzenie w postaci większej platformy, w rodzaju przyczepy), na którym stał jakiś mały piecyk (nie wiem skąd była czerpana energia) i Chińczyk w najlepsze uprawiał handel sprzedając coś do jedzenia. Jest to sposób na zarobek dla najbiedniejszych. Nie trzeba kupować czy wynajmować lokalu, można rozłożyć się na ulicy z czymkolwiek i zarabiać. Wydaje się, że ile by tych stoisk nie było, to i tak znajdą się Chińczycy, którzy kupią to jedzenie. Większość ulic zajęta jest przez bary oraz wszelkie stoiska serwujące mniejsze lub większe przekąski i wszystkie one są wypełnione lub otoczone (w zależności od tego czy to lokal, czy stoisko) przez chętnych do zakupu Chińczyków.
Na chodniku nieopodal Uniwersytetu jest miejsce na targ nocny. Gdy jest ładna pogoda (nie pada), wieczorem ustawiają się stoiska z różnymi produktami. Zajmując oczywiście całą szerokość chodnika.
W rezultacie, na chodniku można znaleźć wszystko oprócz przestrzeni do przejścia dla biednego piechura. W praktyce, piechur nie ma żadnych praw ani na przejściu dla pieszych, ani na chodniku.
PS. Było o chodniku, a teraz czas na wyjaśnienie, wytłumaczenie dlaczego wpisy przestały się już pojawiać na tym blogu. Otóż zostaliśmy już kompletnie odcięci od tego miejsca w Sieci, a dokładnie to od całego serwisu blogspot.com i przestały już pomagać wszelkie sztuczki, które mogłyby by temu zaradzić. Ten wpis dodał w naszym imieniu nasz znajomy (dzięki!). Jest całkiem możliwe, że będzie to nasza ostatnia wiadomość, aż do powrotu – wówczas postaramy się nadrobić zaległości!