Jeśli już jesteśmy przy kulinariach, to chcielibyśmy skorygować pierwsze kulinarne skojarzenie z Chinami, czyli ryż. Jest on oczywiście wszechobecny i tani (miska ryżu kosztuje 1-2 yuanów w zależności od miasta i knajpy), ale nie jest to jedyny popularny „dopychacz”. Równie ważny w kuchni chińskiej jest makaron. Często nawet micha makaronu jest o wiele tańsza niż danie z ryżem, ale jest to zapewne spowodowane dodatkami.
Makaron w większości restauracji, a nawet zwykłych barów jest wykonywany zaraz przed ugotowaniem, na oczach klientów. Jest to bardzo ciekawy proces, dla nas wręcz magiczny. Gdy kucharze mają już ciasto ugniecione (oprócz typowego ruchu ugniatania stosuje się tu „bicie ciasta” – formuje się coś na kształt huśtawki i dolna jej część jest uderzana o blat) , rozciągają je rękami, po czym palcami odrywają RÓWNIUTKIE, cieniutkie paski makaronowe, które wrzucają prosto do wrzącej wody! Znając z doświadczenia przygody z niesfornym ciastem na pierogi czy kopytka, można by pomyśleć, że chińskie wyrabianie makaronu to jakaś magia. Być może sekret tkwi w jakości ciasta, być może to ich niezwykłe zdolności manualne, tak czy siak, dla nas widok ten jest niewiarygodny.
Do takiego dania makaronowego można dodać wiele rzeczy. Podczas naszych podróży nie spotkaliśmy dwóch takich samych, ale zasadniczo makaron jest zalewany jakimś wywarem mięsnym, z dodatkiem warzyw i przypraw przeróżnych, czasem bardzo ostrych. Efekt często jest bardzo ciekawy, a cena takiej przyjemności waha się między 3 a 5 yuanów. To o wiele taniej niż danie ryżowe. Co prawda sam ryż kosztuje 1 lub 2 yuany, ale do niego kupuje się dodatki. Często jest to jajecznica z jakimś rodzajem warzywa, np. pomidory, kapustą, czasem same warzywa smażone z sosem lub z dodatkiem tofu, rzadziej pojawia się mięso (bo jest w Chinach bardzo drogie), a jeśli już to na całe danie przydzielone są trzy małe kostki mięska :). Wydaje się, że jajecznica z pomidorami średnio pasuje do ryżu, ale o dziwo jest to nasze ulubione danie. W ogóle Chińczycy wszędzie wrzucają jajecznicę, nawet do wcześniej wspomnianych zup makaronowych. Takie danie do ryżu można kupić od 5 yuanów wzwyż (w Pekinie oczywiście wszystko o 1 lub 2 yuany drożej), więc w sumie z ryżem zaczyna się od 6 yuanów. Wychodzi na to, że ryż wcale nie jest najtańszą opcją w Chinach :), a na pewno nie jedyną jak to jest przedstawiane na Zachodzie.
To, co opisujemy, to realia zwykłych barów ulicznych. Są oczywiście również droższe restauracje, do których nie chodzimy na co dzień, ale mieliśmy okazję dwukrotnie w nich zjeść. Na sali restauracyjnej są dość duże, okrągłe stoły, z miejscem na około 10 osób. Na stole zamiast obrusu jest dyskretna cerata, na samym środku stoi okrągła, okręcana podstawka. Na niej układane są różne dania typu „dodatki do ryżu” czyli: smażone warzywa, warzywa z mięsem (w restauracjach już na talerzu leży więcej mięsa, ale też bez przesady), grzyby mun, tofu. Każdy ma przy sobie swoją miskę ryżu i nakłada sobie po trochu z różnych talerzy, które stoją na ruchomej podstawce na środku. Ten sposób jedzenia ma w sobie coś z polowania, trzeba walczyć o najlepsze kąski z przeciwnikami po drugiej stronie stołu (my walczyliśmy z Niemcami :P). W rezultacie cały stół jest ochlapany (stąd ta cerata), bo znaczące ruchy dzieją się w powietrzu, na dodatek niezwykle niestabilnym narzędziem jakim są pałeczki :P. My jedliśmy w ten sposób w większej grupie i akurat jak byliśmy w restauracjach to wszyscy dookoła tak jedli. Nie wiemy jednak jak to jest, jeśli tylko dwie osoby chcą zjeść razem posiłek.