Kategorie:

Osiedliśmy

Od kilku dni mieszkamy już w akademiku na terenie kampusu Ho Hai University. Jednak kurs rozpoczyna się dopiero w przyszłym tygodniu i dlatego mamy teraz okazję odrobinę odpocząć i zapoznać się z najbliższą okolicą. Wprawdzie w Nankinie jest naprawdę sporo zabytków i atrakcji, lecz je pozostawimy sobie na dalsze tygodnie (może zrobi się też trochę chłodniej, to będzie przyjemniej zwiedzać), a teraz skupiamy się na okolicznych barach ;). Nadajemy im nawet nazwy, a do tej pory najlepsza okazuje się „Fasolka”. Sam kampus jest bardzo duży, zielony i zadbany. W Chinach podobno każdy student ma obowiązek, a pracownik prawo mieszkać na terenie kampusu i dlatego są to takie małe miasteczka, ze wszystkim co potrzeba. W dodatku nieopodal znajdują się kampusy kilku innych Szkół Wyższych i dlatego okolica jest relatywnie przyjemna.

Trafiliśmy do ładnego akademika. W specjalnym pomieszczeniu dostępne są pralki, w których można prać za drobną opłatą (od 50 groszy do 2 złotych w zależności od rodzaju prania). Ponadto stół do ping-ponga i nawet jakaś salka, która wygląda na lekcyjną (możliwe, że tam będzie odbywał się kurs). Pokój otrzymaliśmy „małżeński” i to dla małżeństwa „zaawansowanego”, bowiem posiada dodatkowe łóżko dla dziecka w takim pomieszczeniu przechodnim (pomiędzy właściwym pokojem, a łazienką). Meble bardzo ładne, ale cóż z tego, skoro niczego poza nimi tu nie odnaleźliśmy (nawet kosza na śmieci, nie mówiąc o pościeli itp.). Nie posiadamy również niestety lodówki, więc nici z własnego gotowania. Co ciekawe, dostaliśmy zniżkę na ten pokój z racji że go „dzielimy”, a nie jest jak inne tutaj, jednoosobowy. Jest to pierwsza sytuacja w Chinach, w której przyszło nam zapłacić mniej, niż się spodziewaliśmy. Ponadto jednak znalazł się szereg innych wydatków, które nam tę radość z oszczędności częściowo przynajmniej zabrały. Przede wszystkim musieliśmy się odrobinę „urządzić” (od poduszek i koca, po środki czystości), a ponadto okazało się, że istnieje szereg dodatkowych opłat, takich jak za Internet, czy podręczniki (których jeszcze nie otrzymaliśmy). W dodatku chińska biurokracja dała nam we znaki i przy okazji zadbała o naszą formę fizyczną – co byśmy nie zasiedzieli się pod 3 tygodniach biegania za zabytkami. Cały proces rejestracji polega na przechodzeniu od stanowiska do stanowiska z czymś w rodzaju „karty obiegowej”, w której kolejne osoby uzupełniają kolejne rubryki. Sam Internet załatwiało się w 3 budynkach, 5 pomieszczeniach i rozmawiając z 10 osobami. Nawet sam moment zapłaty rozłożony został na okienka i pokoje, w których po kolei otrzymywało się i przekazywało dalej różne papierki, a między nimi banknoty. Byliśmy naprawdę pod wrażeniem, jak bardzo Uniwersytet dba o zapełnienie miejsc pracy. Szkoda tylko, że zajmuje to tyle czasu i niemal nikt nie zna języka angielskiego.

Właściwie przypadkiem na ulicy spotkaliśmy znajomego z warszawskiej Sinologii (wiedzieliśmy, że tu jest, ale się z nim specjalnie nie umawialiśmy) i być może jutro odwiedzimy go w klubie, gdzie pracuje jako ktoś w rodzaju „europejskiego entertaimera” – z tego co zrozumieliśmy, to głównym jego zadaniem jest dobrze się bawić z gośćmi. Nazwę klubu przetłumaczyć można jako „Wielki Bałagan” (i nie posprzątane! – przyp. gnom), więc brzmi ciekawie ;).

Na kampusie poznaliśmy na razie tylko jedną osobę (z Kolumbii), lecz nie będzie ona uczęszczała na kurs językowy, tylko robi magisterkę. Ponadto kręci się tu wielu Murzynów, którym Chiński Rząd sponsoruje studia. Część z nich każdego wieczoru widujemy na tarasie znajdującym się naprzeciw naszego okna, gdy zbierają się na jakiejś, chyba islamskiej, modlitwie. Wydaje nam się, że w ogóle w mieście jest sporo Muzułmanów, bowiem widujemy nawet ich restauracje (jedną nazywamy po prostu „Muzułmanie”, jest całkiem dobra, ale odrobinę droższa od pozostałych).

Reasumując. Na razie odpoczywamy po 3 tygodniowej podróży i rozglądamy się po najbliższej okolicy. Mamy na liczniku już około 3 tysięcy kilometrów po Chinach i jeszcze 4 razy więcej w powietrzu, zatem odpoczynek się należy. Przy okazji przyznać musimy, że bardzo cieszy nas wynik licznika naszego bloga, na którym widnieje już liczba ponad 600 odwiedzin (i niemal 2000 odsłon strony wygenerowanych przez 142 unikalnych Internautów). Dzięki za to :). Ze spraw organizacyjnych przypominamy jeszcze, że nie mamy ze sobą naszych telefonów i kontaktować się z nami można poprze GG i e-mail (np. acapote@op.pl albo tadeusz@gnomik.net) i portale społecznościowe poza Facebookiem, który jest w Chinach blokowany :/. To na razie tyle, więcej informacji z Nankinu już wkrótce.

Poniżej kilka fotek z kampusu:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *