Właśnie przed chwilą wróciliśmy z rezerwatu i ośrodka badań nad pandami, które znajduje się kilkanaście kilometrów na północ od Chengdu. Pandy zrobiły na nas przewspaniałe wrażenie – totalnie nas zauroczyły!!
Jednak zanim przejdę do głównego tematu wpisu, wspomnę jeszcze kilka rzeczy. Otóż w ten poniedziałek Chińczycy obchodzili Święto Środka Jesieni. O zwyczajach związanych z tym dniem pisaliśmy już Wam w 2009 roku (przypomnieć można to sobie czytając ten wpis). Jest to jedno z ważniejszych świąt w Chinach, więc oczywiście był to dzień wolny od zajęć. Spędziliśmy go miło, szczególnie, że na wieczór zostaliśmy zaproszeni przez znajomą z Polski, która akurat właśnie teraz przyjechała tutaj na wymianę studentów z Niemiec (ludzie różnej narodowości, w tym połowa Niemców, trochę Chińczyków, Czech, Turek, Ukrainiec, Rosjanka itd.). Było nam bardzo przyjemnie po takim czasie (bo to już ponad miesiąc w Chinach!) odpocząć choć chwilę od wyłącznie-chińskiego towarzystwa, napić się jak Polak z Czechem 😉 itd. Może nie było to klasyczne świętowanie środka jesieni ;), ale generalnie wydaje mi się to święto strasznie melancholijne w swej naturze i może dobrze się stało, że spędziliśmy je trochę weselej, a nie zasmucając się do Księżyca, że jesteście tak daleko :).
Wyżej opisane towarzystwo szybko się rozeszło, bo następnego dnia całkiem rano mieli zajęcia, a nam przytrafiło się „zabłądzić” gdzieś jeszcze w okolice naszego osiedla i trafić do takiej przytulnej knajpy w stylu „brudnym” (skojarzenia z Baryłą w Weju całkiem trafne ;p). Przecznicę bliżej była wprawdzie jakaś świecąca dyskoteka i zapewne w większej grupie wybralibyśmy tę imprezownię, ale we dwoję woleliśmy gdzieś się spokojnie zaszyć… Nasz plan nie mógł jednak zostać do końca zrealizowany ze względu na naturę Chińczyków, którzy obskoczyli nas ze wszystkich stron, jak tylko wkroczyliśmy w ich skromne progi :). Nie dali nam spokoju nawet na chwilę i było to szczególne doświadczenie, zwłaszcza gdy słyszało się takie zdania jak „pierwszy raz rozmawiam z obcokrajowcem” itp. (refleksja: robienie czegoś pierwszy raz jest dla mnie zawsze ujmujące i np. nigdy nie zapomnę wrażenie kolegi z klasy w Nankinie, który w moim wieku po raz pierwszy zobaczył śnieg, bo pochodził z Zimbabwe…). Niestety nie za bardzo radzili sobie z językiem angielskim (dla Alicji „stety”), ale ja już wówczas o tej porze byłem tak „doświadczony”, że rozmawiałem nawet po chińsku ;). Nie obyło się również bez uwielbianego przez Chińczyków karaoke. Niestety jedynym utworem jakim dysponowali w języku angielskim było „It’s my life” z repertuaru Bon Jovi ;p. No ale w duecie z Alicją całkiem ładnie nam wyszło ;). Bardzo interesujące były również występy Chińczyków, którzy na imprezach zachowują się całkiem spontanicznie, nie przejmując się szczegółami pt. „czy dobrze wypadną”, co jest bardzo urocze i godne podziwu.
Wróćmy jednak do głównego tematu wpisu, czyli jak to napisała ostatnio Kamila na fejsie: PANDZIOOOCHY!!;)
Chengdu Panda Base, które mieści się na Panda Road 26 (serio ;p) w Chengdu jest nowoczesnym i bardzo dużym parkiem (wstęp za 58 juanów). Wybiegi dla pand zostały utrzymane w ich naturalnym środowisku (co w sumie nie było trudne, bo tereny, na których leży Chengdu, są właśnie ich naturalnym środowiskiem), a ścieżki dla zwiedzających sprytnie kluczą pomiędzy wybiegami. Oprócz nich na terenie parku znajduje się szereg budowli, w tym głównie szpitali weterynaryjnych dla miejscowych podopiecznych, ale także budynków użyteczności publicznej, jak np. kino wyświetlające dokumenty na temat życia pand. Zatem na początek kilka zdjęć z samego parku.
Pandy Wielkie gromadzone są według wieku w różnych częściach rezerwatu. Dzięki temu mogą sobie spokojnie leżeć (najstarsze osobniki), wspólnie się objadać bambusami (osobniki dorosłe), beztrosko bawić (pandzie dzieci) lub leżeć w inkubatorkach w trosce o przeżycie (noworodki – panda rodzi do trojga dzieci, ale tylko jedno przeżywa naturalnie i dlatego pozostałymi opiekują się pracownicy). Pierwszymi, jakie odnaleźliśmy, były pandy prawie dorosłe, a dokładnie dwa osobniki obżerające się rozrzuconymi wokół bambusami. Zrobiłem sobie z nimi fotkę i tę właśnie oraz kilka innych (w tym bawiące się dzieci na pniu drzewa) znajdziecie w dzisiejszej drugiej galerii.
Udostępniamy Wam również dwa filmiki:
tak zapewne wyglądają niektórzy ludzie z perspektywy telewizora 😉
a tak pandzie dzieci spędzają popołudnie.
Oprócz Pandy Wielkiej w rezerwacie hodowana jest również Panda Mała (podobno genetycznie mało spokrewniona, ale kiedyś tak je nazwano, więc trzymają się razem ;). Wyglądem przypominają one bardziej lisy, a z zachowania trochę koty ;). No i przede wszystkim nie robią takiego wrażenia, jak te wielkie puchate biało-czarne pozornie-nieporadne kulki sierści z przykrótkimi łapkami ;).
Jednak największe wrażenie robią pandzie niemowlęta. Niestety na świecie jest to widok rzadki. W razie jak by się ktoś nie orientował, to szybko wyjaśnię, że Panda Wielka jest całkiem poważnie zagrożona wymarciem (na świecie pozostało mniej niż 1000 osobników, z czego podobno niespełna 100 znajduje się właśnie w tej bazie, którą odwiedziliśmy). Całe szczęście akurat w tym miejscu całkiem dobrze radzą sobie z ich rozmnażaniem i na własne oczy noworodków widzieliśmy sztuk 8, ale na pewno nie były to wszystkie, jakie się tam znajdowały.
Jest również filmik:
tak pracownica przewija maluszka 🙂
Wrażenia wielkie jak panda! Mam nadzieję, że chociaż trochę oddaliśmy je w zdjęciach i filmikach, ale tak szczerze mówiąc, to przecież każdy wie, jak wygląda panda – ale zobaczyć je na żywo, i to w takich warunkach, to zupełnie inna jakość! ;).