Z lekkim zaczerwienieniem na twarzy, musimy przyznać, że mimo, że jesteśmy w Nankinie już ponad dwa tygodnie, to wciąż nie widzieliśmy tak naprawdę miasta. Na początku byliśmy zmęczeni trzytygodniową podróżą przez Chiny i chcieliśmy odpocząć, a teraz najzwyklej brakuje nam czasu. Nasze zajęcia są w większości przypadków bardzo wymagające i zajmują sporo czasu (również zadania domowe).
Wczoraj jednak pojechaliśmy na dworzec kolejowy (zbliża się wielkie święto chińskie, a co za tym idzie tydzień wolnego, więc szykujemy się do małej przejażdżki), która przerodziła się w przyjemny spacer. Kto by pomyślał, że zaraz przed wejściem na dworzec będzie jezioro. Bardzo ciekawe rozwiązanie urbanistyczne. Wychodzi się z dworca po ciężkiej podróży i zamiast syfiastej, zatłoczonej ulicy, napotyka się jezioro. Akurat jak tam byliśmy, był zachód słońca, który jeszcze bardziej uprzyjemnił spacer. Oto kilka zdjęć ze spaceru:
Jesteśmy jeszcze winni opis naszych pierwszych zajęć z Taiji, które odbyły się w piątek(dla niewtajemniczonych jest to chińska gimnastyka medytacyjna, polegająca na wykonywaniu baaardzo woooolnych ruchów). Mimo, że prawie wszystkie grupy mają te zajęcia w planie, to oprócz nas pojawiły się tylko cztery Muzułmanki z Algierii i jeden Murzyn. Najciekawsze było pojawienie się tych Algierek. Na zajęcia ,jakby nie patrzeć, o charakterze sportowym, przyszły w pantofelkach na małych obcasikach i obcisłych płaszczykach do kolan. Nauczyciel, który przyszedł ubrany w żółty, jedwabny specjalny strój do Taiji był nieco zaskoczony widokiem tych beztroskich dziewcząt :). Wszyscy natomiast byli zaskoczeni tym, że nauczyciel który ma nas uczyć bardzo szczegółowo skomplikowanych ruchów Taiji, a nie mówi po angielsku. Jako, że wszyscy obecni na zajęciach uczą się chińskiego zaledwie od dwóch tygodni, to ja robiłam za tłumacza.
Lekcja była bardzo przyjemna, nauczyliśmy się dwóch ruchów. Ciężko jednak je potem zapamiętać, jak po zajęciach próbowaliśmy je ćwiczyć, to nie zawsze wychodziło. Wydaje się, że takie wolne poruszanie się to żaden sport, ale wierzcie, że po Taiji można mieć niezłe zakwasy. Przez to, że ruchy wykonuje się baaardzo wolno, mięśnie są cały czas mocno napięte.
Podczas zajęć Algierki ponownie zaskoczyły nauczyciela, bo bardzo szybko się męczyły i nie dawały rady dłużej ćwiczyć. Wytłumaczyłam mu jednak, że obecnie odbywa się Ramadan i dziewczyny od świtu nic nie jadły (i nie piły! – to już przesada). Dziś już jest chyba koniec Ramadanu, bo od rana pełno Murzynów i kilku Arabów gromadziło się na balkonie z siatkami z jedzeniem –na koniec Ramadanu, mają wielką ucztę, więc to zapewne jest to, co się tu właśnie dzieje.
Taiji ma podobno niezwykle korzystny wpływ na zdrowie człowieka. Zobaczymy jak to się sprawdzi w odniesieniu do mojego wiecznego kaszlu i kataru :P.