Wczoraj wieczorem udaliśmy się na spacer w okolice Świątyni Konfucjusza. Piszę „okolice”, gdyż nawet jak już dotarliśmy do miejsca gdzie znajduje się Świątynia, nie mogliśmy jej odnaleźć w tym zgiełku. Najpierw szliśmy około 15 minut deptakiem z markowymi sklepami oraz stoiskami z jedzeniem. W końcu dotarliśmy do głównego placu nad kanałem. Wszystko było oświetlone milionami kolorowych świateł. Odbyliśmy bardzo przyjemny spacer po placu, nad kanałem, mijaliśmy restauracje, kawiarenki, sklepy…. ale wciąż nie wiedzieliśmy gdzie jest świątynia. W końcu ją znaleźliśmy, ale istotne jest to, że w Chinach wokoło zabytków tworzą zawsze jakieś wielkie jarmarki, centra handlowe, budują się zagraniczne restauracje. Dla nas był to po prostu spacer, więc nam to nie przeszkadzało, ale ktoś, kto przychodzi do Świątyni, żeby zapalić trociczki i pomodlić się za przodków (bo takie są zwyczaje w świątyniach konfucjańskich), może czuć się przytłoczony atmosferą panującą wokoło.
Na zdjęciu poniżej widać jak zajadam jakiś przysmak o niezidentyfikowanej nazwie. Smakowało jak pigwy polane masą cukierkową (czyli słodko-kwaśne).
Kolejne zdjęcie wykonaliśmy w sklepie z czajniczkami do herbaty. Są prześliczne, ale niestety tylko oglądaliśmy :P. Ceny różne – od 65 yuanów do nawet 7000 (za jeden czajniczek)! Te na zdjęciu należały do najdroższych.