Kategorie:

Wiosenne rowerowanie

Wraz z przyjściem wiosny, moja klasa wybrała się na wycieczkę rowerową na pobliską „zieloną ścieżkę”. Kilkadziesiąt osób zostało podzielonych na grupy. Ja trafiłam do ostatniej, pechowej. Po drodze kilku osobom spadały łańcuchy, co bardzo nas opóźniało. Po godzinie jazdy ulicą trafiliśmy na jakąś „zieloną ścieżkę” i zaczęliśmy nią jechać. Po kolejnej godzinie i po kilku konsultacjach telefonicznych z innymi grupami, okazało się, że jesteśmy na innej „zielonej ścieżce” (jakie te Chiny są zielone!), niż reszta klasy.

Gdy w końcu udało się obrać dobry kierunek, wszyscy byli już porządnie zmęczeni i głodni. I gdy już myślałam, że najgorsze za nami, kolega przewodzący grupie (który z niewiadomych przyczyn był zaopatrzony w megafon) dowiedział się, że reszta klasy już dotarła na miejsce, rozpaliła grilla (co było celem całej wycieczki) i zaczynają jeść. Od tego momentu nie można było mówić o wycieczce rowerowej – nastąpił masakryczny wyścig z czasem. Kolega przewodzący krzyczał przez megafon: „szybciej! szybciej! szybciej!”, co było chyba niekonieczne, bo dla Chińczyków wieść o jedzeniu była wystarczającą motywacją do pedałowania z całych sił. Dla mnie ani megafon, ani jedzenie nie były wystarczające do pędzenia na rowerze w upale, więc bidulka zostałam w tyle. Gdy dojechaliśmy na miejsce (jakaś gospoda na ścieżce rowerowej udostępniała miejsce na grilla) jeszcze nie zdążyliśmy zejść z rowerów, a już zostaliśmy zarzuceni jedzeniem przez oczekujących na nas przyjaciół.

Na grillach króluje mięso (ulubiona „potrawa” Chińczyków) i trochę warzyw. Produkty smarowane są aromatycznym olejem (bardzo dobry, w Polsce nie ma chyba takiego) i ewentualnie przyprawy (chilli, pieprz sichuański).

Poniżej kilka fotek z wycieczki i grilla:

I zdjęcie grupowe (prawda, że mało się wyróżniam? :p)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *